Czytaj artkuł:

https://wiadomosci.onet.pl/kraj/oszukiwal-kobiety-poznane-na-tinderze-schemat-byl-zawsze-podobny/fql8zph

Dziennikarka „Gazety Wyborczej” Ewa Wilczyńska kontynuuje swoje śledztwo w sprawie „stalkera z Tindera”, znanego jako Robert. Od czasu jej pierwszych publikacji, udało się jej porozmawiać z kolejnymi kobietami, które padły ofiarami tego oszusta. Ich historie są zatrważająco podobne i ukazują metody, jakimi Robert zdobywał ich zaufanie.

Zaufanie, a potem kłopoty

Robert korzystał głównie z Tindera, ale również z Facebooka i Instagrama, aby poznać swoje ofiary. Jego metody były zawsze podobne: zdobywał zaufanie kobiet, pożyczał od nich pieniądze, a gdy one zaczynały domagać się ich zwrotu, zaczynały się kłopoty.

Wykorzystywanie sytuacji życiowych

Robert celował w samotne matki i kobiety w trakcie rozwodu. Oferował im różnego rodzaju pomoc, od naprawiania kranu po wykrywanie zdrady męża. Był również romantyczny, obsypywał je kwiatami i rysował serca na piasku.

Manipulacje i wyłudzenia

W zależności od sytuacji, Robert przedstawiał się jako budowlaniec lub pracownik służb specjalnych. Jego ofiary straciły łącznie ponad milion złotych. Każda z nich miała swoją „historię”, którą Robert wykorzystywał do wyłudzenia pieniędzy.

Agresja i zastraszanie

Gdy kobiety zaczynały domagać się zwrotu pieniędzy, Robert pokazywał swoje drugie oblicze. Stawał się agresywny, groził, a nawet dopuszczał się przemocy. Jego nazwisko pojawia się w policyjnych archiwach prawie 30 razy, ale mimo to wciąż jest na wolności.