Czytaj artykuł:
W sprawie tajemniczego „stalkera z Tindera” pojawiły się nowe, zaskakujące informacje. Prywatny detektyw Jarosław Janik opowiada o swoich doświadczeniach związanych z tym niezwykle zręcznym oszustem.
Wstępne podejrzenia i matactwa
Detektyw Janik wspomina o swoim pierwszym kontakcie z osobą, która chciała zlecić mu śledzenie rzekomej siostry. Po kilku spotkaniach i niejasnościach, detektyw odmówił przyjęcia sprawy, wyczuwając, że coś jest nie tak.
Spotkanie z panem Grzegorzem
Po trzech miesiącach detektyw został ponownie zaskoczony. Pan Grzegorz zlecił mu sprawę rozwodową i pokazał zdjęcie żony oraz mężczyzny, który okazał się być tym samym osobnikiem, który próbował wcześniej wynająć detektywa.
Modus Operandi Oszusta
Robert, jak się okazało, nie miał stałego miejsca zamieszkania i często zmieniał samochody. Te auta należały do różnych kobiet, z którymi się spotykał. Jego relacje z nimi opierały się na różnych formach „pomocy”, od pożyczek po użyczenie auta.
Bezwzględne wykorzystywanie i groźby
Robert wykorzystywał kobiety w trudnych sytuacjach życiowych. Najpierw dawał im poczucie bezpieczeństwa, by potem wykorzystać je finansowo. Groził im również, że upubliczni kompromitujące materiały, jeśli nie zrobią, co chce.
Skala i bezwzględność działania
Detektyw Janik podkreśla, że skala i bezwzględność, z jaką działał Robert, była dla niego nowością. Sprawa została przekazana policji, a detektyw ma nadzieję, że jego praca przyniesie wymierne efekty.
Ważne jest zgłaszanie
Detektyw Janik zwraca uwagę na to, jak ważne jest zgłaszanie takich przypadków. Często ofiary nie chcą mówić o tym, co je spotkało, ale tylko zgłaszając takie zdarzenia można zatrzymać sprawcę.